W Londynie już nie tylko centrum jest dotknięte przestępczością, atakami na tle seksualnym na kobiety i dzieci czy problemem narkotyków i alkoholu. Coraz częściej na spokojnych przedmieściach pojawiają się “domy wieloosobowe” przeznaczone na wynajem dla różnych osób. Wiele pokoi, jedna kuchnia i łazienka, wielu przypadkowych mieszkańców, wiele problemów. Których dotąd nie było na spokojnych przedmieściach. Jak “domy wieloosobowe” zmieniają spokojne dzielnice Londynu w miejsca pełne patologii i czego boją się mieszkańcy?
Jeszcze kilka lat temu ulice takie jak Edgar Road w Yiewsley w Hillingdon uchodziły za spokojne i przyjazne rodzinom. Dzieci biegały po chodnikach, sąsiedzi znali się z imienia, a wieczory spędzało się przy wspólnych rozmowach na ławkach pod drzewami. Dziś wiele z tych miejsc jest praktycznie nie do poznania. Za sprawą domów wieloosobowych, w których, czasami, nawet kilkanaście przypadkowych osób dzieli jeden dom, kuchnię i łazienkę, dawny spokój zamienił się w chaos.
Robert Wàs mieszka na Edgar Road od czterdziestu lat. Razem z żoną wychowali tu dzieci i czuli się bezpiecznie. Teraz patrzy na swoje sąsiedztwo z niepokojem: „Kiedy pojawiają się ci ludzie – obcy, często samotni mężczyźni – ulica zaczyna wyglądać zaniedbanie. Śmieci, porzucone rowery, butelki po piwie, a czasem szczury przemierzające płoty. Dawniej mieliśmy uliczne imprezy na jubileusz królowej. Dziś nawet nie marzymy o takich spotkaniach” – mówi Robert.
Jego żona Catherine dodaje: „Marihuana palona w ogrodach roznosi się na całą ulicę. Nie znamy już naszych sąsiadów. Dawniej pomagaliśmy sobie nawzajem, teraz nie możemy nawet zostawić roweru na chwilę bez obawy, że zniknie albo zostanie zniszczony”.
Zagrożenia, których wcześniej nie było
Niepokój mieszkańców nie ogranicza się do bałaganu. Wraz z domami wieloosobowymi pojawiły się problemy społeczne i przestępcze, które wcześniej były niemal nieznane na tych przedmieściach. Irfan Chishti, ojciec dwójki chłopców, opowiada: „Niektórzy lokatorzy stoją przed domami, piją, zachowują się prowokacyjnie, gapią się na dziewczyny i młode kobiety. Kiedy próbuję zwrócić im uwagę, grożą mi słowami ‘przyjdziemy się z tobą rozprawić’. Boję się o siebie i o dzieci”.
Na ulicach coraz częściej pojawiają się puste butelki po alkoholu, śmieci. Natomiast w ogrodach unosi się zapach marihuany. Głośna muzyka trwa do późnych godzin nocnych, często do 2:30 w nocy w dni robocze. W weekendy jeszcze dłużej. Drobna przestępczość, takie jak kradzieże rowerów czy aktów wandalizmu, staje się coraz częstsza. Dlatego stali mieszkańcy zaczynają unikać spacerów po zmroku.
Domy wieloosobowe – opłacalny wynajem kontra koszmar mieszkańców
Właściciele nieruchomości widzą w domach wieloosobowych złoty interes. W warunkach ogromnego popytu na wynajem, zamiast jednego najemcy lub rodziny, mogą wynająć każdy pokój osobno. Inkasują wówczas setki, a nawet tysiące funtów miesięcznie. Właśnie to sprawia, że zjawisko gwałtownie się rozwija. Kosztem jakości życia całych dzielnic.
Problem pogłębia brak skutecznej kontroli. Niektóre domy uzyskują pozwolenie na mniejsze HMO, a następnie nielegalnie powiększają liczbę pokoi. Rada Hillingdon przyznaje, że nie ma obecnie pełnej wiedzy o takich przypadkach, choć prowadzi inspekcje i rozważa dodatkowe regulacje. W Ealing wprowadzono już rozwiązania wymagające uzyskania specjalnej zgody na przekształcenie domu w HMO. Natomiast w praktyce procedury są powolne, a mieszkańcy codziennie odczuwają skutki opieszałości władz.
Przemiana społeczna i utrata poczucia wspólnoty
Największą ofiarą tego trendu są rodziny, które od lat mieszkają w tych dzielnicach. Dawne przedmieścia, które kojarzyły się z bezpieczeństwem i spokojem, stają się miejscem anonimowości i społecznych napięć. Mieszkańcy tracą poczucie wspólnoty. Dlatego zaufanie do biernych władz lokalnych spada do zera. Robert Wàs podsumowuje: „13 miesięcy od decyzji rady o wprowadzeniu dodatkowych przepisów, a wciąż trwa konsultacja. Czujemy się ignorowani. To nasza ulica, a oni nie dbają o mieszkańców”.

Dzielnice, które przez dekady były ostoją spokoju, dziś stają się przestrzenią konfliktów, hałasu i patologii. Narkotyki, alkohol, agresja i brak odpowiedzialności lokatorów sprawiają, że rodziny zastanawiają się, czy w ogóle można tu jeszcze mieszkać.
Domy wieloosobowe a kryzys mieszkaniowy Londynu
Domy wieloosobowe są symptomem głębszego kryzysu mieszkaniowego Londynu. Z jednej strony – brak tanich mieszkań i rosnące ceny nieruchomości. Z drugiej – chaotyczne regulacje i maksymalizacja zysków przez właścicieli. Efekt? Zielone przedmieścia przekształcają się w miejsca pełne hałasu, niepewności i społecznych napięć.
Jeśli sytuacja się nie zmieni, kolejne dzielnice Londynu, które do tej pory uchodziły za bezpieczne, mogą stać się miejscami, w których życie rodzinne stanie się coraz trudniejsze, a mieszkańcy będą zmuszeni szukać schronienia gdzie indziej.