Czy dzieci powinny marzyć o tym, by “znowu spróbować bekonu”? Albo bać się, że w nocy, w drodze do łazienki spotkają ogromnego szczura? W Wielkiej Brytanii dzieci żyją w ubóstwie. Czy jest szansa na zmianę?
Z najnowszych danych wynika, że w Wielkiej Brytanii w roku podatkowym do kwietnia 2024 roku w ubóstwie żyło rekordowe 4,5 miliona dzieci. Oznacza to, że niemal co trzecie dziecko w kraju dorasta w warunkach, które odbierają mu poczucie bezpieczeństwa i godności.
„Luksus” to ciepła woda, kawałek mięsa i własny kąt
Dzieci biorące udział w badaniu opisują, że nie mają dostępu do podstawowych rzeczy: ciepłej wody do kąpieli, miejsca do odrabiania lekcji, prywatności w łazience czy nawet łóżka, w którym mogą się wyprostować. Mówią, że rarytasem jest dla nich kawałek bekonu. Świętem – możliwość zaproszenia kolegi do domu. Zagrzybiony i pełen szczurów dom to codzienność.
Dame Rachel de Souza, komisarz ds. dzieci w Anglii, podkreśliła, że dzieci nie mówią o ubóstwie jako o pojęciu abstrakcyjnym. One mówią o braku rzeczy, które każdy uznałby za podstawowe do godnego życia.
Skala problemu: 109 dzieci dziennie wpada w ubóstwo
Każdego dnia w wyniku obowiązującego w Wielkiej Brytanii tzw. limitu na drugie dziecko do ubóstwa wpada średnio 109 dzieci. Przepis ten, wprowadzony przez rząd konserwatywny w 2017 roku, sprawia, że zasiłki na dziecko (universal credit i child tax credit) przyznawane są tylko na dwoje dzieci w rodzinie. LImity są stałe. Nie odpowiadają zatem na na realne potrzeby czy sytuację finansową rodziców.
Cena zmiany: 500 tysięcy dzieci mniej w ubóstwie
Eksperci z Institute for Fiscal Studies szacują, że zniesienie tego ograniczenia kosztowałoby rząd około 3,4 miliarda funtów rocznie. Jednocześnie jednak wyciągnęłoby z ubóstwa aż 500 tysięcy dzieci. To inwestycja, która mogłaby dać tysiącom rodzin szansę na lepszy start i odbudowę poczucia bezpieczeństwa.
System, który zawodzi dzieci
Raport komisarz ds. dzieci pokazuje, że problem ubóstwa dotyka nie tylko kwestii materialnych. Młodzi ludzie żyją w przepełnionych i zagrzybionych mieszkaniach. Często w tymczasowych lokalach. Natomiast przebywają tam dłużej niż przewiduje prawo. Mają utrudniony dostęp do zdrowej żywności. Dodatkowo muszą podróżować godzinami do szkoły. Jednocześnie ich rodziny nie mogą pozwolić sobie na opłatę podstawowych rachunków za prąd czy gaz.
Szkoły w wielu miejscach przejęły na siebie funkcje, które nie powinny należeć do systemu edukacji. W efekcie prowadzą punkty wydawania żywności, „ciepłe pokoje” czy oferują uczniom pranie ubrań. Jak podkreślił Paul Whiteman, przewodniczący związku dyrektorów szkół NAHT, to działania doraźne. Pomaga tu i teraz, jednak nie rozwiązują źródła problemu.
Dzieci żyją w ubóstwie. Co można zrobić?
Komisarz ds. dzieci apeluje o konkretne kroki:
- Zniesienie limitu wsparcia na drugie dziecko.
- Wprowadzenie „potrójnej blokady” na świadczenia związane z dziećmi, by rosły one co najmniej w tempie inflacji.
- Bezpłatne przejazdy autobusowe dla wszystkich uczniów.
- Ograniczenie czasu przebywania rodzin w tymczasowych lokalach do maksymalnie sześciu tygodni.
To działania, które mogłyby choć częściowo złagodzić skutki kryzysu, w którym dziś dzieci żyją w ubóstwie.
Nie ma szybkich rozwiązań – ale trzeba działać
Jak podkreśla Dame Rachel de Souza: „Nie ma szybkiego sposobu na zakończenie ubóstwa dzieci. Jednak jasne jest, że każda strategia musi zacząć się od zniesienia limitu na drugie dziecko”. W kraju, w którym dzieci żyją w ubóstwie i marzą o tym, by choć raz w tygodniu zjeść bekon lub wykąpać się w ciepłej wodzie, milczenie i bierność są równoznaczne z akceptacją tej rzeczywistości.