Do skrzynek pocztowych tysięcy kierowców w Wielkiej Brytanii zaczynają trafiać listy z DVLA. Dla wielu są one niemiłym zaskoczeniem. Zawiadomienia dotyczą nowej opłaty w wysokości 195 funtów. Obejmuje ona właścicieli pojazdów elektrycznych – dotąd całkowicie zwolnionych z podatku drogowego. Nowa opłata w wysokości 195 funtów wzbudza wiele kontrowersji.
Choć rząd zapowiedział zmianę przepisów wcześniej, jej realne skutki dopiero teraz stają się odczuwalne dla posiadaczy samochodów elektrycznych..
Nowa opłata w wysokości 195 funtów, czyli koniec podatkowego uprzywilejowania samochodów elektrycznych
Nowa opłata w wysokości 195 funtów to w praktyce objęcie aut elektrycznych standardowym podatkiem Vehicle Excise Duty (VED). Do tej pory posiadacze samochodów elektrycznych byli z niego zwolnieni. To miało zachęcać posiadaczy aut do rezygnacji z pojazdów spalinowych. Od 2025 roku ten wyjątek przestaje obowiązywać. Natomiast samochody elektryczne są traktowane na równi z innymi autami.
DVLA wysyła listy przede wszystkim do tych właścicieli pojazdów, którzy nie mieli jeszcze obowiązku zapłaty podatku po wejściu nowych przepisów, na przykład dlatego, że wcześniej odnowili zwolnienie na maksymalny możliwy okres. Dla wielu kierowców jest to pierwszy w życiu list z żądaniem zapłaty podatku za auto elektryczne.
Kto dokładnie musi zapłacić 195 funtów?
Opłata w wysokości 195 funtów dotyczy większości samochodów elektrycznych zarejestrowanych w Wielkiej Brytanii. Właściciel może uiścić ją jednorazowo lub rozłożyć na raty. Jednak brak płatności skutkuje konsekwencjami administracyjnymi. Włącznie z karami finansowymi i problemami przy dalszym użytkowaniu pojazdu.
Zmiany obejmują również hybrydy typu plug-in. Choć, co ciekawe i bulwersujące jednocześnie, w ich przypadku rząd zapowiada niższe stawki w kolejnych etapach reformy. W dłuższej perspektywie system opodatkowania ma być coraz bardziej powiązany z faktycznym użytkowaniem pojazdu.
Podstawa prawna i szerszy plan rządu
Nowa opłata wynika z decyzji legislacyjnych przyjętych w ramach reformy finansów publicznych. Rząd argumentuje, że spadające wpływy z akcyzy paliwowej – które są efektem rosnącej popularności aut elektrycznych – wymagają znalezienia alternatywnego źródła dochodów.
To jednak nie koniec zmian. Rząd już zapowiedział, że od 2028 roku planowane jest wprowadzenie opłaty za przejechany kilometr. To oznacza dalsze koszty dla kierowców EV. W tym kontekście obecna opłata w wysokości 195 funtów jest postrzegana jako pierwszy krok w stronę zupełnie nowego modelu opodatkowania transportu.
Reakcje kierowców: rozczarowanie i poczucie niesprawiedliwości
Wielu właścicieli samochodów elektrycznych nie kryje frustracji. W mediach społecznościowych i komentarzach pojawiają się głosy, że zasady gry zmieniają się w trakcie. Natomiast kierowcy, którzy zainwestowali w droższe, ekologiczne pojazdy, czują się ukarani zamiast nagrodzeni.
Część osób wskazuje, że zakup auta elektrycznego był motywowany nie tylko względami ekologicznymi, ale również obietnicą niższych kosztów utrzymania. Wprowadzenie nowej opłaty podważa te kalkulacje i rodzi pytania o przyszłość polityki klimatycznej państwa.
Z drugiej strony pojawiają się też głosy popierające zmiany. Zwolennicy reformy podkreślają, że wszyscy użytkownicy dróg powinni partycypować w kosztach infrastruktury, niezależnie od rodzaju napędu.
Co dalej dla kierowców w Wielkiej Brytanii?
Nowa opłata w wysokości 195 funtów dla posiadaczy samochodów elektrycznych to dla wielu symbol końca pewnej epoki. Samochody elektryczne przestają być wyjątkiem w systemie podatkowym, a kierowcy muszą przygotować się na dalsze zmiany.
Jedno jest pewne: obecna reforma nie jest jednorazową korektą, lecz elementem szerszego procesu przebudowy systemu opłat drogowych. Dla właścicieli pojazdów elektrycznych oznacza to konieczność ponownego przeliczenia kosztów i uważnego śledzenia kolejnych decyzji rządu.

