Od 12 października na zewnętrznych granicach strefy Schengen obowiązuje nowy cyfrowy system kontroli wjazdu i wyjazdu, znany jako EES. Zmiana, która w założeniu ma usprawnić monitorowanie ruchu granicznego i zastąpić tradycyjne stemple w paszportach, już budzi silny niepokój wśród podróżnych i branży lotniczej. Wynika to z mocnego wydłużenia odprawy.
Kluczowym elementem EES jest obowiązek rejestracji danych biometrycznych, co oznacza zupełnie nowy etap kontroli granicznych w Europie.
Biometria na granicy – jak działa EES?
Pierwsze przekroczenie granicy po uruchomieniu EES będzie znacznie bardziej czasochłonne. Podróżny musi zeskanować paszport, wykonać zdjęcie twarzy oraz poza tym – jeśli ukończył 12 lat – oddać odciski palców. Pozyskane dane trafią do centralnej bazy i mają być wykorzystywane przy kolejnych podróżach. Teoretycznie następny wjazd powinien więc przebiec szybciej.
Badania zlecone przez Co-op Insurance pokazują, że prawie 30 proc. dorosłych w Wielkiej Brytanii może zrezygnować z wyjazdów do Europy z powodu wprowadzenia systemu EES. Ponad jedna trzecia osób obawia się przechowywania danych biometrycznych. Dla jednego na dziesięć respondentów problemem byłyby możliwe opóźnienia na granicy. Dodatkowo 22 proc. ankietowanych martwi się, że krótszy czas na odpoczynek na lotnisku zwiększy stres związany z kontrolą. Niemal 20 proc. przyznaje, że sama procedura bezpieczeństwa wywołuje u nich napięcie. Dodatkowo 16 proc. odczuwa lęk.
System wystartował jako niekompletny!
Szczególne obawy budzi fakt, że wdrażanie EES potrwa pół roku, a system wystartował bez narzędzia, które miało realnie odciążyć lotniska. Chodzi o aplikację umożliwiającą wstępną rejestrację danych jeszcze przed podróżą. Rozwiązanie opracowywane przez Frontex, znane jako „Travel to Europe”, ma pozwalać na przesłanie danych z dokumentu podróży i wizerunku do 72 godzin przed przyjazdem do UE.

W związku z brakiem apki cała procedura na starcie spadła na lotniska. To właśnie tam instalowane są kioski EES, które niestety bywają zawodne, częściowo niedostępne i wymagają dodatkowej obsługi personelu.
Podróżni powinni przygotować się na kolejki
Już testy systemu pokazały, jak procedura wydłuża odprawę. Według danych przywołanych przez The Independent czas kontroli granicznej na europejskich lotniskach wydłużył się średnio o około 70 proc. W godzinach szczytu przekłada się to nawet na kilka godzin oczekiwania.
Branża lotnicza alarmuje, że obecne problemy to dopiero początek. Aktualnie tylko około 10 proc. podróżnych podlega nowym procedurom. Mimo to porty lotnicze w takich krajach jak Francja, Hiszpania, Włochy czy Grecja już notują poważne zakłócenia. Zgodnie z harmonogramem od stycznia ten odsetek ma wzrosnąć do 35 proc., a pełne wdrożenie systemu planowane jest na przyszłoroczny kwiecień.

