Irlandzcy pasażerowie utknęli w Wielkiej Brytanii po tym, jak samolot Ryanaira cztery razy podchodził bezskutecznie do lądowania w Dublinie.
Koszmar pasażerów Ryanaira rozpoczął się w niedzielne popołudnie, gdy podróżowali z lotniska w Faro do Dublina w czasie huraganu Ashley.
Samolot Ryanaira cztery razy podchodził do lądowania
Gdy dolatywali już do lotniska w Dublinie samolot Ryanaira aż cztery razy podchodził do lądowania. Silny wiatr uniemożliwił jednak pilotowi osadzenie samolotu i zdecydował się wrócić do Wielkiej Brytanii.
W konsekwencji lot z Portugalii zamienił się w dziesięciogodzinną podróż zakończoną lądowaniem na lotnisku w Birmingham. Wielu pasażerów utknęło w Wielkiej Brytanii i próbowało zorganizować sobie powrót na własną rękę.
Jak podaje „Irish Mirror”, pilot samolotu, który wpadł w turbulencje, dwukrotnie próbował wylądować w Dublinie. Jednak po prawie dwugodzinnym krążeniu nad lotniskiem, ostatecznie nie udało się wykonać tego manewru.
Podejrzenie zawału serca
W czasie zdecydowanie zbyt długiego lotu jeden z pasażerów poczuł się bardzo źle i miał podejrzenie zawału serca. Wtedy samolot przekierowano do Manchesteru.
Jedna z rodzin, które przeżyły traumę na pokładzie, pochodzi z Letterkenny w hrabstwie Donegal. Małżeństwo wraz z 11-letnią córką tak relacjonowało sytuację:
– To była absolutna katastrofa. A ludzie byli po prostu przerażeni. Dzieci płakały, a wiele osób korzystało z torebek na wymioty. To nie było miłe, ale rozumiemy, że takie rzeczy mogą się zdarzyć.
Okazało się, że po kolejnym długim opóźnieniu na pasie startowym lotniska w Manchesterze podjęto decyzję o powrocie do Dublina i podjęciu kolejnej próby lądowania. Okazało się, że najgorsze miało dopiero nadejść…
Kolejne nieudane próby lądowania
Gdy samolot znajdował się niedaleko irlandzkiego lotniska, nie udało mu się wylądować po raz trzeci. Pilot krążył nad lotniskiem około 45 minut i próbował ponownie wylądować. Czwarta próba także się nie powiodła. Wtedy kapitan poinformował pasażerów, że zgodnie z procedurą nie należy podejmować trzeciej próby.
Tym razem samolot przekierowano na lotnisko w Birmingham. Gdy pilot wylądował w Birmingham, część pasażerów zażądała, aby wypuszczono ich z samolotu. Okazało się, że począwszy od startu byli na pokładzie przez ponad dziesięć godzin.
– W czasie gdy to wszystko się działo, nie zaproponowano nam nawet butelki wody. Musieliśmy ją kupić. To było śmieszne. Nasze telefony były rozładowane, a wszystkie dzieci w samolocie były po prostu wyczerpane. To był najgorszy lot, jakim kiedykolwiek leciałem – powiedział mężczyzna, który leciał Ryanairem wraz z rodziną.
– Pracownicy Ryanair powiedzieli nam, że nie możemy wysiąść, ale nie było mowy, żebym został w tym samolocie. Wysłali inną załogę i w końcu wystartował do Dublina. Później usłyszeliśmy, że pilot podjął kolejną nieudaną próbę lądowania. Była to piąta nieudana próba, zanim w końcu udało mu się wylądować. Po prostu nie mogliśmy zaryzykować. Byliśmy już u kresu sił, a wiele osób czuło to samo, co my – relacjonował mężczyzna.