W Wielkiej Brytanii sektor gastronomiczny przeżywa jeden z najtrudniejszych okresów w ostatnich latach. Obecnie działa tam blisko 100 tys. licencjonowanych lokali – od pubów i restauracji po kluby sportowe i towarzyskie. To o ponad 16 tys. mniej niż przed pandemią. Praca w gastronomii jest dzisiaj zagrożona jak nigdy.
Kate Nicholls, szefowa UKHospitality, ostrzega, że branża „stoi w obliczu bardzo realnego zagrożenia – może zostać opodatkowana na śmierć”.
Rekordowe zamknięcia po wprowadzeniu budżetu Reeves
Jeszcze przed wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej ponad 30 proc. pracowników tamtejszej gastronomii stanowili obywatele państw członkowskich UE. W Londynie była to ponad połowa załogi. Po Brexicie wielu z nich, w tym również Polacy, zdecydowało się wrócić do ojczyzny, a sektor zaczął zmagać się z problemami kadrowymi.
Od momentu ogłoszenia budżetu przez minister finansów Rachel Reeves sytuacja w gastronomii się pogorszyła. W Wielkiej Brytanii zamknięto już ponad 1100 pubów i restauracji. Najnowsze dane firm CGA i AlixPartners wskazują, że tempo likwidacji przyspieszyło od października ubiegłego roku.
„The Telegraph” zauważa, że fala zamknięć zbiegła się w czasie ze wzrostem kosztów pracodawców, spowodowanym zapisami październikowego budżetu, które weszły w życie w kwietniu.
Składki i podatki poszły w górę
Jednym z najdotkliwszych skutków nowej polityki fiskalnej była zmiana w składkach na ubezpieczenie społeczne płaconych przez pracodawców.

Stawka podstawowa wzrosła z 13,8 do 15 proc., a próg dochodu, od którego trzeba je odprowadzać, obniżono z 9,1 tys. funtów do 5 tys. funtów rocznie. Efekt? Podatek od wynagrodzeń objął wielu pracowników zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin, którzy wcześniej byli z niego zwolnieni. Szacunki mówią, że sama ta zmiana zwiększyła koszty płacowe gastronomii o miliard funtów.
Wyższa płaca minimalna dodatkowo obciążyła przedsiębiorców
Na tym obciążenia się nie kończą. Podniesienie płacy minimalnej o 6,7 proc. kosztowało sektor dodatkowe 1,9 miliarda funtów. Do tego dochodzą obawy związane z planowaną reformą podatku od nieruchomości komercyjnych.
Reeves zamierza nałożyć wyższe opłaty na firmy posiadające większe lokale, aby sfinansować obniżki dla mniejszych przedsiębiorstw. Zdaniem przedstawicieli branży to może okazać się kolejnym ciosem dla już osłabionych finansowo dużych graczy.