Dziwny ruch władz miasta, które postanowiły ograniczyć ilość otwartych recepcji na posterunkach policji budzi duże zdziwienie. Szczególnie, że przestępczość w Londynie, m.in. z użyciem noża wzrasta skokowo. Zamknięte posterunki policji prowokują oczywiste pytanie – jak uzyskać pomoc i gdzie jej szukać, skoro policji jest coraz mniej? W tle oczywiście – oszczędności.
Metropolitan Police ogłosiła decyzję o zamknięciu 18 z dotychczasowych punktów przyjęć zgłoszeń na terenie Londynu. Władze tłumaczą ten krok koniecznością oszczędności. Plan zakłada redukcję kosztów o 260 milionów funtów rocznie. Jak informują przedstawiciele Met Police, tylko 5% zgłoszeń przestępstw dokonywanych było bezpośrednio w recepcjach. Natomiast reszta trafia do funkcjonariuszy poprzez telefon, internet lub kontakt bezpośredni w terenie.
Argumentem ma być także zwiększenie efektywności pracy. Zamknięcie części recepcji pozwoli odzyskać ponad 3 700 godzin pracy funkcjonariuszy miesięcznie. Dlatego ta zmiana ma przełożyć się na lepszą obecność patroli na ulicach.
Na czym polega zmiana i które posterunki policji zostaną zamknięte?
Zmiana dotyczy głównie likwidacji tzw. front desks, czyli recepcji w komisariatach, w których można było osobiście zgłaszać przestępstwa, składać zawiadomienia, prosić o pomoc czy po prostu zasięgnąć informacji.
Na liście do zamknięcia znalazły się m.in.:
- Hammersmith
- Tottenham
- Wimbledon
- Twickenham
- Kensington
- Bethnal Green
- Mitcham
Recepcje pozostaną natomiast otwarte m.in. w Brixton, Charing Cross, Croydon, Kingston, Sutton i Romford.
Czy zamknięcie recepcji wpłynie na dostępność policji w Londynie?
Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem, dostępność funkcjonariuszy ma wzrosnąć, ponieważ zaoszczędzony czas i środki zostaną przekierowane na patrole i działania prewencyjne. Jednak wielu komentatorów i mieszkańców wyraża obawy o realny wpływ tych zmian na poczucie bezpieczeństwa.

Kontakt telefoniczny czy internetowy nie zawsze jest wystarczający. Szczególnie w przypadkach nagłych. Gdy osobista obecność w komisariacie bywa istotna, np. w sprawach przemocy domowej czy poważnych zagrożeń. Co więcej, zamknięcie fizycznych punktów kontaktu może utrudnić uzyskanie pomocy osobom starszym, wykluczonym cyfrowo lub nieposługującym się językiem angielskim w stopniu biegłym.
Zamykanie recepcji posterunków policji a fala przemocy w Londynie
Paradoksalnie, decyzja o likwidacji części recepcji zapadła w czasie, gdy Londyn boryka się z rosnącą falą przemocy. W tym brutalnych napaści z użyciem noża. Dane pokazują, że liczba przestępstw z użyciem ostrych narzędzi rośnie w niepokojącym tempie. Dlatego mieszkańcy Londynu coraz częściej krytykują służby za zbyt powolną reakcję.
Zamknięcie recepcji wielu mieszkańców odbiera jako symboliczny znak wycofywania się policji z przestrzeni publicznej. Już teraz pojawiają się głosy, że ta decyzja może doprowadzić do poczucia bezkarności wśród sprawców. I dodatkowo, zwiększyć dystans między obywatelami a funkcjonariuszami.
Społeczne konsekwencje decyzji – więcej policji na ulicach czy mniej pomocy?
Władze zapewniają, że to „najmniej bolesna opcja”. Że mieszkańcy chcą przede wszystkim widzieć więcej funkcjonariuszy patrolujących ulice. Jednak brak fizycznego punktu kontaktu z policją może sprawić, że część obywateli poczuje się opuszczona przez system. Natomiast w dłuższej perspektywie – zniechęcona do zgłaszania przestępstw.
Zamykając posterunki policji w Londynie, władze stają przed trudnym balansem między cięciami budżetowymi a bezpieczeństwem obywateli. Jeśli jednak nie zostaną podjęte skuteczne działania w zakresie widocznej obecności funkcjonariuszy, prewencji oraz poprawy dostępności cyfrowej i językowej, decyzja ta może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Londyn zamyka posterunki policji – to kto zadba o obywateli?
Zamknięcie recepcji na posterunkach policji w Londynie to nie tylko zmiana organizacyjna. To także decyzja o głębokich społecznych konsekwencjach. W czasie rosnącej przestępczości, każdy krok osłabiający dostęp obywatela do służb porządkowych musi być bardzo dobrze uzasadniony i poparty realnymi działaniami w terenie.
Bo jak mówi wielu londyńczyków: jeśli nie możemy pójść na policję, to gdzie mamy iść?