W Wielkiej Brytanii szykują się zmiany, a żyje się coraz trudniej. Niemal skokowo rośnie inflacja – obecnie 3.4%. W najbliższym czasie, choć partie się boja tego tematu jak ognia, nastąpi również podwyżka podatków. Przynajmniej tak twierdzi Instytut Studiów Fiskalnych. Zdaniem specjalistów wzrost podatków jest konieczny. Inaczej gospodarka UK się załamie. Tylko ile obciążeń udźwigną jeszcze mieszkańcy Wielkiej Brytanii?
W powietrzu czuć zapach kampanii wyborczej. Zatem liderzy głównych partii prześcigają się w obietnicach. Więcej dla służby zdrowia, więcej dla szkół, więcej dla obronności. Tyle że nikt nie mówi, kto za to wszystko zapłaci. A zapłacić trzeba będzie. I to więcej, niż większość Brytyjczyków się spodziewa. Wzrost podatków to nieunikniona decyzja.
Wzrost podatków jest nieunikniony
Przynajmniej tak twierdzi Instytut Studiów Fiskalnych (IFS), jeden z najważniejszych niezależnych think tanków ekonomicznych w Wielkiej Brytanii. Nie ma złudzeń: jeśli rząd nie zdecyduje się na podniesienie podatków, budżet po prostu się załamie. A to nie kwestia politycznych sympatii czy opinii. To czysta matematyka.
W swoim najnowszym raporcie IFS ostrzega, że UK jest o krok od fiskalnej przepaści. Dług publiczny osiągnął najwyższy poziom od ponad sześciu dekad. Natomiast podatki już dziś są bliskie historycznych rekordów. Jednak mimo to publiczne usługi – od szpitali po transport – chwieją się w posadach. Równocześnie państwo płaci coraz więcej za obsługę długu, a starzejące się społeczeństwo oznacza wyższe wydatki na zdrowie i emerytury. Do tego dochodzą zobowiązania wobec NATO i potrzeba zwiększenia nakładów na obronność w obliczu globalnych napięć. Z dnia na dzień rośnie również inflacja.
Cięcia, podatki i trudne decyzja
A co na to partie polityczne? Milczą. Jakby obowiązywała umowa o nieagresji: nie mówić o trudnych decyzjach, nie straszyć wyborców. Paul Johnson, dyrektor IFS, nie owija w bawełnę: „Manifesty partii politycznych to konspiracja milczenia. Ignorują rzeczywistość, w której przyszły rząd będzie musiał podjąć bolesne decyzje: podnieść podatki, ciąć wydatki lub dalej zadłużać kraj”. Wzrost podatków to obciążenie, którego trzeba się spodziewać w przeciągu kilku najbliższych lat.

W rzeczywistości – jak podkreślają ekonomiści – najbardziej prawdopodobny scenariusz to ten pierwszy: wzrost podatków. Nie wprost, nie spektakularne ogłoszenia o nowych stawkach VAT czy podatku dochodowego. To będzie cichy proces podnoszenia podatków: zamrażanie progów podatkowych, które w czasie inflacji i rosnących pensji sprawia, że więcej ludzi wpada w wyższe przedziały podatkowe. Tzw. „fiskalny dryf” przyniesie państwu miliardy dodatkowych funtów. Bez konieczności przyznania się do podnoszenia danin.
Jak ciche podniesienie podatków odczują mieszkańcy UK?
Skutki tych manipulacji będą bardzo realne. Przeciętny Brytyjczyk zauważy, że choć zarabia nieco więcej, to na koncie zostaje mu mniej. A jednocześnie kolejki w szpitalach się nie skracają, drogi nie są naprawiane szybciej, a szkoły wciąż cierpią na braki kadrowe. Ludzie zaczną pytać: gdzie są nasze pieniądze?
Tymczasem obietnice partii politycznych opierają się na bardzo wątłych podstawach. Konserwatyści i laburzyści zarzekają się, że nie podniosą VAT-u, podatku dochodowego ani składek na ubezpieczenie społeczne. IFS nie wierzy, że są w stanie spełnić swoje zapowiedzi bez poważnych cięć albo zwiększenia zadłużenia – obie opcje równie ryzykowne.
Inflacja straszy tu i teraz – najnowszy wynik – 3.4%
W tle majaczy też widmo inflacji. Choć tempo wzrostu cen nieco wyhamowało, realna siła nabywcza Brytyjczyków wciąż jest osłabiona. Każda „niewidzialna” podwyżka podatków – poprzez zmiany progów czy likwidację ulg. To kolejny cios dla domowych budżetów. A cięcia w wydatkach państwowych mogą dodatkowo pogłębić społeczne nierówności i pogorszyć jakość życia.
Wybory już za chwilę, ale pytania pozostają bez odpowiedzi. Co dalej z brytyjską gospodarką? Kto weźmie odpowiedzialność za trudne decyzje? I czy wyborcy są gotowi usłyszeć prawdę – że przez najbliższe lata będziemy płacić więcej, dostając za to… niekoniecznie więcej? Podwyżka podatków może być jedyną drogą.
Jak napisał IFS: „Manifesty zostawiły nas w niepewności. Rachunek i tak przyjdzie – pytanie tylko, kto i kiedy go zapłaci”.